[…]Co więcej, mam silne poczucie, że moc powieści „Doktor Sen” wcale nie kryje się w pretekstowej fabule, ale gdzieś głębiej. Zawsze bowiem interpretowałam tę całą gonitwę za parą i akcję z Abrą jako pretekst do pewnych rozważań Kinga na ważne tematy życiowe. A tymczasem okazało się, że Flanagan zwyczajnie wyciął z filmu to, co według mnie stanowiło oś powieści.[…]