Jak można to wywnioskować z mojej twórczości internetowej (przykład 1, przykład 2), solarpunk jest mi ideą bardzo bliską. Nie będę więc ukrywać, że jego krytyka w wykonaniu Mistycyzmu Popkulturowego (w postaci wideoeseju Problemy ze słonecznym optymizmem) średnio przypadła mi do gustu. Nawet jeśli z wieloma jej elementami się trochę zgadzam, jakoś tak całość… poszła w inną stronę, niż bym się spodziewała. Dlatego gdy pojawiła się możliwość skonstruowania swego rodzaju polemiki (wszystko na przyjaźnie, oczywiście, nie będziemy tu wzajemnie się podpalać), postanowiłam dodać do niej swoje trzy grosze. Dziś chciałabym wam przedstawić rezultat tej polemiki.
Jak wygląda ekologiczna utopia #solarpunk – od kuchni i ogródka? Czy musi być sztampowa, kocykowa i niedopracowana? Dziś, wraz z blogerką kulturową dziewiętnaście czwartych oraz hakerem i aktywistą Pawłem Ngei zastanawiamy się nad konkretnymi wyzwaniami solarpunka: sprawiedliwością międzygatunkową, naturą i zagrożeniami mikroestetyk oraz niesamowitymi historiami, które przechodzą niezauważone bo nie mamy narzędzy, aby o nich myśleć. Czy solarpunkowa sztuka będzie w stanie zmienić świat i wyrwać nas z klinczu świata zwieszonego pomiędzy między dystopią a… nudą? Posłuchaj podcastu i dołącz do naszych rozważań
W swojej części skupiłam się na problemie estetycznym, który wg. mnie idealnie podsumował jeden komentarz spod eseju MistyPopa:
Solarpunk to taki cottagecore, ale gorszy.
Przyznam szczerze, że obraziłam się na ten komentarz nieco bardziej, niż wypadałoby przyznać. Ale przynajmniej dzięki temu dostałam zastrzyk energii, żeby w ogóle omówić tego rodzaju myślenie etykietkami, czy też w tym przypadku estetykami.
Jeśli nie rozumiecie, o co w tym komentarzu chodzi, nie szkodzi! Wyjaśniam to w swoim fragmencie podcasto-eseju. A poniżej zamieszczam jego treść w wersji pisanej. Może nie jest zgodny co do joty z tym, co mówię w materiale (bo przy nagrywaniu czasem po prostu zaczynałam nawijać do mikrofonu zamiast czytać wcześniej przygotowany skrypt + improwizowałam wszystkie tłumaczenia przy nagrywaniu), ale no, sens się zgadza na pewno. W sumie dla was to może być ciekawe, taki podgląd w mój proces tworzenia/nagrywania od kuchni. Och, jakie wielkie słowa, „tworzenie” 😀 Dobra, już nie przedłużam, tylko zostawiam was z moim tekstem.
PS. Jeśli chcielibyście/chciałybyście też poczytać segment Pawła Ngei, to możecie to zrobić tutaj: https://alxd.org/solarpunkowy-esej-w-myslec-glebiej-pl.html#solarpunkowy-esej-w-myslec-glebiej Paweł również wygenerował w MidJourney grafikę, która przyozdobiła ten post.
Cześć, widzowie, widzki i osoby z publiczności Myśleć Głębiej! Ja nazywam się Asia i będę mówić o pewnym problemie z recepcją nurtu solarpunk, który można skrótowo zatytułować „solarpunk i estetyka”. Tak, to nie brzmi jak najpoważniejszy problem… Czy też w ogóle jak problem do omówienia. Ale obiecuję wam, że za parę minut wszystko nabierze sensu!
Zanim przejdziemy do sedna sprawy, skalibrujmy nawzajem swoje mentalne glosariusze – tak, żeby mieć pewność, że mówimy o tym samym. Słowo solarpunk rozumiem w bardzo zbliżony sposób do tego, jak zostało ono zdefiniowane w filmiku „Solarpunk w 7 minut”. Ale też mam na to swój własny skrót:
S -> słoneczna energia i inne odnawialne, O -> optymizm, L -> lokalność (rozumiana zarówno jako ruchy oddolne, jak i o dostosowanie rozwiązań i narracji do konkretnych kultur i warunków – polski solarpunk np. będzie nieco inny niż amerykański), A -> artyzm (nie samą funkcjonalnością i pracą człowiek żyje), R -> regeneracja i PUNK, czyli bunt przeciwko temu, co w obecnym systemie nie działa.
Jeśli chodzi o słowo „estetyka”… tu sprawa się nieco komplikuje, używam bowiem nieco niestandardowego znaczenia tego słowa. Nie będę dziś mówić o rozważaniach o istocie piękna, których korzenie sięgają czasów starożytnych, ani o gałęzi filozofii, która powstała z tych rozważań i przyjęła to określenie za nazwę w XVIII wieku. Nie, nie, ja mam na myśli dużo bardziej współczesny i zanurzony w Internecie fenomen. Uwaga, teraz następuje stosunkowo długie wyjaśnienie 🙂
Na pewno spotkaliście/łyście się w swoim życiu z określeniem, że coś jest utrzymane w estetyce retro lub vintage. Co właściwie znaczy takie zdanie? Mniej więcej to, że dana rzecz wizualnie, brzmieniowo lub treściowo pasuje do pewnego zestawu idei, które zaczęto określać jako retro czy vintage.
Podobnie można mówić o tym, że na przykład buty dr Martensa to estetyka punkowa, a długie włosy i dżinsowa kamizelka z naszywkami to estetyka metalowa i/lub nawiązująca do lat 80. Gatunek fikcji spekulatywnej, cyberpunk, od początku łączył się z wyrazistą identyfikacją wizualną, którą też można uznać za swoistą „estetykę”. Są też ludzie, którzy mówią np. o estetyce „japońskiej”, czym wzbudzają zbiorową irytację japonistów… Coś w rodzaju „ej, ale co dokładnie masz na myśli i czy są to stereotypy o gejszach i samurajach?” Ale mniejsza z tym 😀 Generalnie, chodzi tu o użycie słowa „estetyka” jako znacznika zestawów skojarzeń, nastrojów i oczekiwań łączące się z konkretnymi symbolami i kodami kulturowymi.
W tym sensie estetyka, albo estetyki, były obecne już w kulturze XX wieku, w subkulturach oraz tzw. literaturze i sztuce gatunkowej (fantasy, sci fi, pulpa, horror, kryminały noir, etc.). Ale, jak to zwykle bywa, kultura Internetu podkręciła ten sposób myślenia na 110%.
Cytując Aesthetics Wiki:
[…]Millennials and Generation Z started using that term as an adjective that describes what they personally consider beautiful. For example: „After Denise finished watching The Virgin Suicides, she said, ‚Wow. That was so aesthetic.'”
Aesthetics have now come to mean a collection of images, colors, objects, music, and writings that creates a specific emotion, purpose, and community. It is largely dependent on personal taste, cultural background, and exposure to different pieces of media. This definition is not official and can be debated. There is currently no dictionary definition that captures the complexity of this phenomenon, which arose in the Internet youth.
There are many types of aesthetics, as well as different ways in how they are expressed.
Gdzieś pod koniec lat zerowych XXI wieku w Internecie zaczęły powstawać osobne mikrogatunki muzyczne, wywodzące się przede wszystkim z muzyki elektronicznej, którym towarzyszyła wąska identyfikacja wizualna. Przykładem takiego gatunku jest vaporwave oraz witchhouse. Przytoczę skrócone opisy estetyk powiązanych z tymi gatunkami, zaczerpnięte z artykułu Rafała Sowińskiego Wymyślanie przeszłości, wymyślanie przyszłości. Między futuryzmem a nostalgią w mikrogatunkach muzyki elektronicznej (link w opisie):
Witch house:
Charakterystyczne zarówno w nazwach wykonawców, jak i tytułach utworów jest wykorzystywanie niestandardowych znaków, takich jak litery z alfabetów niełacińskich (zwłaszcza cyrylicy i alfabetu greckiego) oraz symboli specjalnych (np. †, ▲, ‡ czy ¥), co z jednej strony nadaje im szczególny walor estetyczny, z drugiej – utrudnia wyszukiwanie w internecie, co czyni nurt jeszcze bardziej ezoterycznym i nieoczywistym. […] Twórcy witch house’u swobodnie łączą elementy odnoszące się do różnych sfer kultury w celu wywoływania skojarzeń z szeroko pojętym mrokiem. Umieszczonym w serwisie YouTube utworom i złożonym z nich setom często towarzyszą geometryczne wizualizacje odwołujące się do bliżej nieokreślonej symboliki lub fragmenty czarno-białych, niemych filmów (głównie o tematyce czarnoksięstwa i magii). Warte odnotowania jest również łączenie tych konotacji z quasi-hip-hopową miejską kulturą i clubbingiem.
Vaporwave:
[…] Ikonosfera nurtu wykorzystuje i przetwarza obrazy kojarzone z latami 80. i 90. ubiegłego wieku oraz pierwszymi latami XXI wieku. Do powtarzających się motywów – nierzadko zniekształconych w duchu glitch artu – w vaporwave należą:
– interfejsy programów komputerowych i systemów operacyjnych;
– elementy orientalne (wizualne cytaty z mang i filmów anime, również japońskie pismo kanji);
– specyficzne lokacje (krajobrazy wielkich miast, ale również tropikalne plaże z palmami);
– symbole luksusu i tradycji (np. antyczne popiersia, lecz także elementyikonosfery katolickiej)
– przekazy marketingowe (wybranych marek, jak napoje Arizona czy woda mineralna Fiji).
Z jednej strony te mikrogatunki mają dość niesprecyzowane nastroje (w witch housie jest to “szeroko pojęty mrok”, vaporwave natomiast ma wywoływać ironiczno/smutny niepokój w związku z uczestnictwem kapitalizmu – ale przecież każdy może te nastroje odczuwać inaczej, czyż nie…?) a z drugiej strony – elementy, które ten nastrój tworzą, są aż do absurdu sprecyzowane. Podobny paradoks widać we współczesnych mikroestetykach, które już działają w oderwaniu od sceny muzycznej i skupiają się wyłącznie na nastrojach.
Zdaje się*, że ich ilość i popularność rosła wprost proporcjonalnie do wykorzystywania hasztagów i trendów w interfejsach internetowych, a w 2020 roku – zapewne poprzez gwałtowny wzrost internetyzacji społecznej spowodowany pandemią – przebiły się już na stałe do mainstreamu myśli internetowej. Obecnie chyba każda redakcja prasowa (zwłaszcza te, które zajmują się treściami kierowanymi do młodzieży) musi wiedzieć, czym jest cottagecore czy też dark akademia – a przynajmniej zdawać sobie sprawę z tego, że takie trendy w aktywności internetowej istnieją i angażują tysiące, o ile nie miliony osób na całym świecie.
[*Poprzez „zdaję się” mam na myśli „nie mam na to cytatu, ale tak wynika z moich obserwacji” 😀 ]
Już zbliżamy się powoli do solarpunka, ale muszę jeszcze szybciutko zarysować, o co chodzi w estetykach cottagecore i dark academia, zwłaszcza, że te dwie estetyki przydadzą się jeszcze później. Cottagecore to: urocze domki na wsi, hodowanie ziół, kwiatów i warzyw, wypiekanie chleba, pranie na dworze, ładne sukienki, sarenki na polach, sielskość i cały taki jazz, który możecie kojarzyć z Anią z Zielonego Wzgórza lub Małymi kobietkami, ale zaadoptowany do współczesności (nikt nie wymaga braku kanalizacji). Sporo filmów ze studia Ghibli też by do tego pasowało. Dark academia z kolei, to “popularna estetyka powstała wokół klasycznej literatury, dążenia do samorozwoju oraz ogólnej pasji do wiedzy i nauki”. W sferze estetycznej pasja ta przekłada się na stroje przypominające dawne mundurki elitarnych szkół, wnętrzami rodem z Hogwartu, tajemniczymi bibliotekami, okładkami książek oprawionych w skórę, i tak dalej.
Okej, a co to ma wspólnego z solarpunkiem? Czy solarpunk jest taką właśnie internetową (mikro)estetyką?
Odpowiedź brzmi: tak i nie.
Słowo solarpunk stało się popularne dzięki tym samym mechanizmom, które zrodziły do życia internetowe mikrogatunki muzyczne, a teraz sprawiają, że cottagecore jest supermodny. Co więcej, jeden z pierwszych postów popularyzujących to pojęcie dotyczył kwestii głównie estetycznych: autorka nie snuła w nim wizji obalenia kapitalizmu i budowania sustainable farm słonecznych, tylko pisała o wyglądzie miasta, modzie i stylu życia. Nie sposób więc nie docenić komponentu estetycznego solarpunka, który wziął się właśnie z myślenia „estetykami”, wyrosłego na kompoście subkultur i social media.
Słowo to zostało jednak szybko przechwycone przez środowiska o bardziej politycznej orientacji: hakerzy, anarchiści, aktywiści klimatyczni uczepili się pojęcia „solarpunk” jak mentalnej deski ratunkowej, zgodnie z tym, co pisał Adam Flynn:
jesteśmy solarpunkami, ponieważ jedyne inne opcje to wyparcie lub rozpacz
(mój ulubiony cytat w temacie ever)
Żeby nie było wątpliwości: osoby zainteresowane solarpunkiem wychodzą głównie z pozycji antykapitalistycznych, szukają alternatyw dla ekonomii nieustannego wzrostu i mają wyraźnie lewicowe tendencje. Dużo solarpunków ma również poglądy anarchistyczne, aczkolwiek nie wszyscy. Te wszystkie elementy są częścią solarpunku, w takim samym stopniu jak panele słoneczne i optymizm. Ten PUNK na końcu słowa naprawdę ma tutaj znaczenie.
O palącej potrzebie przetworzenia solarpunka na politykę, i co za tym idzie, na rzeczywistość, świadczyć może chociażby powalająca ilość solarpunkowych manifestów. Widać je też w inicjatywach takich jak SolariseCon. W ramach tegorocznej edycji tego wydarzenia odbyły się cztery panele, z których aż trzy dotyczyły wprowadzania rozwiązań w tak zwane prawdziwe życie.
SolariseCon 2022: Real Solarpunk Technology (Prawdziwe technologie solarpunkowe)
SolariseCon 2022: Empowering Future Communities (Wzmacnianie / upodmiotowianie przyszłych społeczności)
SolariseCon 2022: What’s Holding Us Back from a Better Tomorrow? (Co nas powstrzymuje przed lepszym jutrem?)
A o ironio, czwarty jest dokładnie o tym, o czym teraz mówię 😀
SolariseCon 2022: Is Solarpunk Just Another Style? (Czy solarpunk to tylko kolejny styl? Kolejna ESTETYKA?)
Z dowodów nieco bardziej anegdotycznych: od prawie dwóch lat jestem członkinią grupy “Solarpunk” na facebooku, która liczy sobie 15,8 tysięcy członków – głównie z USA, ale nie tylko. Ponad połowa (osobiście szacuję, że jakieś 75-80%) zawartości grupy nie ma nic wspólnego z estetyką. Przeważają posty o nowych technologiach, pod którymi zawsze się toczy dyskusja, czy te technologie to greenwashing, oraz posty z ambicjami aktywistycznymi: o inicjatywach oddolnych, ogrodach społecznościowych, rozwiązaniach urbanistycznych, które mogą pomóc w walce ze zmianami klimatu i tak dalej. W chwili, gdy piszę te słowa (15 lipca), w jednym z ostatnich postów czasopismo Solarpunk Magazine ogłosiło nabór na teksty o pracy i prawach pracowniczych. Z mocną sugestią, że interesuje ich przede wszystkim non-fiction, czyli historie prawdziwe.
[…]do you have an inspiring story of unionization in your town? How about a memoir of community service, or campaigning for policy change in your city? Non-fiction loves to hear from solarpunks on the ground telling us what they’re doing to make their world a better place for tomorrow, today.
Mogłabym tu podać wiele innych przykładów, ale chodzi mi raczej o ukazanie pewnego trendu. Solarpunkowe myślenie jest skierowane na działanie w świecie, zmianę polityczną i technologiczną… Aczkolwiek czasem ta technologia schodzi wręcz na dalszy plan, a na pierwszy wchodzi to, co można zrobić już teraz.
Wnioski, przynajmniej dla mnie, są jasne. Nurt filozoficzno-aktywistyczny, który narósł wokół początkowo artystyczo-estetycznego postulatu, wchodzi w naprawdę palące potrzeby, wykraczające poza proponowane przez internetowe estetyki „largery subjective and individual” „wyrażanie siebie” czy też poczucie piękna. Komponent artystyczny jest istotną częścią tego etosu: solarpunki pamiętają, że nie samym chlebem człowiek żyje, że ekspresja artystyczna jest ważna, potrzebna, oraz przyjemna. No ale nie ma co ukrywać: ten nurt zakłada też zajmowanie się trudniejszymi i mniej przyjemnymi rzeczami: mało glamorous technologiami, kwestiami infrastruktur, katastrofą klimatyczną i temu, jak jej przeciwdziałać i/lub jak się do niej przystosować. Oba te aspekty są potrzebne, i od obu zależy, czy solarpunk faktycznie coś osiągnie, czy też zostanie buzzwordem.
Jakkolwiek naiwnie to nie zabrzmi, SOLARPUNKOWCY CHCĄ ZMIENIAĆ ŚWIAT. I wydaje mi się, że w żadnej dyskusji o tym nurcie nie powinno się tego pomijać.
Możecie w tym momencie zadać sobie pytanie: a czy to byłoby coś złego, gdyby solarpunk był wyłącznie estetycznymi dekoracjami bez większej politycznej myśli za nim? Może wtedy byłby bardziej popularny?
Cóż… Wiecie, technicznie to można traktować solarpunka jak estetykę: no bo kto wam zabroni? Ja? Panowie z Myśleć Głębiej? Żyjemy w na tyle wolnym kraju, że jeszcze nikt nie narzuca ogólnie modelu przeżywania kultury (nie powiem konsumpcji, nie powiem konsumpcji).
Ale jednak istnieje parę czynników, które sprawiają, że… Myślenie o solarpunku wyłącznie w kategoriach estetycznych wydaje mi się okrutnie kontrproduktywne.
Czynnik numer jeden: (mikro)estetyki a praktykowanie
Trzeba tu wziąć pod uwagę jedną ważną rzecz: internetowe „myślenie estetyczne” nie jest wcale tak odległe od XIX-wiecznego estetyzmu.
From 1860 to 1900, a group of artists, architects and designers in Britain found themselves united in the search for a new beauty. The Aesthetic Movement aimed to create a new kind of art, an art freed from outworn establishment ideas and Victorian notions of morality. This was to be ‚Art for Art’s sake’ – art that didn’t tell stories or make moral points, art that dared simply to offer visual delight and hint at sensuous pleasure.
A teraz przyjrzyjmy się jednemu z pytań na stronie FAQ Aesthetics Wiki, która aspiruje do stania się przewodnikiem i wyznacznikiem dla osób zainteresowanych (mikro)estetykami.
My personality and interests are different from others within the aesthetic community. Should I still have the aesthetic?
The answer to this question varies by respondent.
In our opinion as moderators, however, it is completely acceptable to have qualities that do not typically match the others’ in the community. You can exclude any of the things that do not align with your interests and can blend with an aesthetic that does or keep it completely separate. Trying to conform to a clique would only cause negative feelings and suppress yourself. […] As an example, you can appreciate the Dark Academia aesthetic yet hate studying. You can wear tweed and decorate your room while doing the activities that you actually like. You may be slightly excluded from the community that shares study tips and literary analyses, but you can still enjoy the visual tropes.
Przyznam szczerze, przykład z dark academią i nielubieniem nauki przepalił mi parę obwodów (co ktoś by robił z tymi wszystkimi książkami, jak nie lubi ich czytać?), ale potem pomyślałam o tym, że w sumie nie trzeba chodzić na uniwersytet i przeprowadzać naukowe eksperymenty, by cieszyć się Harrym Potterem, lub hmmm. Frankensteinem? I chyba o to właśnie w tym chodzi, że świat jest dość zniuansowany i np. jak ktoś lubi amerykańską modę z lat 50., niekoniecznie znaczy, że chciałby przywracać do życia model rodzinny z USA tamtego okresu.
Analogicznie w solarpunku, jeśli ktoś chce się cieszyć solarpunkowymi historiami, samemu/samej nie będąc ekoaktywist(k)ą, to raczej nie ma w tym nic złego. Na pewno można trafić gorzej. [tu niech każdy wstawi najmniej przez siebie lubiany gatunek fikcji]
ALE 😉
Jeśli uznamy solarpunk wyłącznie za ładne dekoracje, to cóż, może się to okazać samospełniającą się przepowiednią. Że tak właśnie ten nurt skończy, jako ładny setting w medialnych uniwersach, czy też tło do pocieszających, kocykowych książek. A tymczasem wiele osób, które naprawdę chce tej praktyki i nawet ją stosuje, w mniejszym lub większym stopniu, zostanie trochę na lodzie. Cały potencjał zmian, który najbardziej przyciąga w tym nurcie, po prostu się rozmyje.
Co ciekawe, solarpunkowi twórcy wizualni doskonale o tym wiedzą. Na panelu SolariseConu o stylu zaproszeni artyści mówią dużo o takich rzeczach, jak przełamywanie hegemonicznej kultury, odblokowywanie wyobraźni, oporze i adaptacji. Można powiedzieć, że traktują swoją sztukę jako pewnego rodzaju aktywizm, ale też poniekąd terapię? Szczepionkę na to, co chcą zmienić w obecnym systemie?
Czyli: cieszmy się estetyką, jasne. Ale równocześnie miejmy gdzieś z tyłu głowy, że ta konkretna estetyka ma pewną konkretną podbudowę filozoficzno-ideologiczną. I że to ta podbudowa tak naprawdę stanowi o atrakcyjności estetyki.
Czynnik drugi: konsumeryzm
(Mikro)estetyki bez stojącej za nimi większej idei mogą z łatwością zostać przejęte przez machinę późnego kapitalizmu i wykorzystywane do nakręcania spirali konsumpcjonizmu. A raczej nie „mogą” – SĄ przejmowane.
Opisuje to Terry Nguyen w artykule Trends are dead:
TikTok plucks niche digital aesthetics out of obscurity and serves them up to an audience that might not have known or cared in the first place. While aesthetic components were once integral to the formation of traditional subcultures, they’ve lost all meaning in this algorithmically driven visual landscape. Instead, subcultural images and attitudes become grouped under a ubiquitous, indefinable label of a “viral trend” — something that can be demystified, mimicked, sold, and bought.
Nguyen wyjaśnia ten mechanizm na przykładzie estetyki cottagecore, która pod tą nazwą zaistniała na portalu tumblr w okolicach 2018 roku i zaczęła przyciągać ludzi
Oczywiście to nie jest nic nowego: komodyfikacja kontrkultur jest mniej więcej tak stara jak same kontrkultury. Taki przykład: USA lat dwutysięcznych Hot Topic i analogiczne sklepy były dla członków subkultur metalowych i okołometalowych synonimem absolutnego zła i pozerstwa, ponieważ teraz każdy mógł kupić sobie koszulkę z ich ulubionym zespołem nie znając jego dyskografii! Co za tragedia! Teraz można się z takich postaw śmiać, ale z drugiej strony: Hot Topic faktycznie nie zarabiał na sprzedaży muzyki, tylko właśnie na sprzedaży koszulek i innego merchu. Bardzo wątpię, by ich działaniom przyświecała misja promowania muzyki czy też wartości subkulturowych. Ten gniew fanów, że ważna dla nich muzyka staje się w sumie drugorzędna, nie był więc taki bezpodstawny… Aczkolwiek wydaje się źle ukierunkowany: na osoby kupujące ładne koszulki, a nie na mechanizm, który przerabia wartości na koszulki.
Z nurtami (mikro)estetycznymi jest w sumie tak samo. Nguyen wyjaśnia ten mechanizm na przykładzie nurtu cottagecore:
- w 2018 roku na portalu tumblr zaczął krążyć hashtag cottagecore, towarzyszący treściom bukolicznym, rustykalnym, sentymentalnym, tak jak mówiłam wcześniej
- wiele osób uznało, że ej, fajne, też lubię
- “Anyone on the internet could personify this charming sylvan lifestyle, simply by sharing images or videos of mossy fields, farm animals, and prairie dresses.”
- Hashtag stał się viralem na TikToku w 2020 roku
- w momencie, gdy pandemia była traktowana super serio i nikt nie wychodził
- wiele osób szukało eskapizmu, często poprzez kupowanie rzeczy
- cottagecore pozwalał na eskapizm wyobraźni (przyjazna natura kontra kwarantanna), ale też okazał się bardzo dobrym napędzaczem konsumpcji: sukienki, płócienne torby, roślinki w doniczkach
- “On TikTok, which has become an informal but powerful product recommendation engine, a prerequisite for most aesthetic trends is tangible accessibility. In other words, what could a person wear or buy to embody cottagecore?”
To nie jest tylko problem cottagecore’u, żeby nie było, że się wyżywam na jednej estetyce. W zasadzie każda estetyka, którą tu opisałam, może zostać skomodyfikowana równie łatwo. A to może przyczyniać się do wzmacniania indywidualizmu poprzez konsumpcjonizm. “Kupuj rzeczy, które pomogą ci wyrazić siebie i zwrócić na siebie uwagę w społeczności internetowej”.
Czy to jest zgodne z solarpunkowymi ideałami sustainability i antykapitalizmu? No nie sądzę.
Jeśli solarpunk, zgodnie z pragnieniami osób, które o nim mówią, ma zmieniać świat na lepsze, to NIE MOŻE być traktowany tak samo, jak trendy marketingowe.
Oczywiście, mainstream i tak będzie próbował przejąć i upupić solarpunka, gdy ten nurt stanie się popularny. Tak działa świat realizmu kapitalistycznego: przejmuje wszelkie objawy buntu i je neutralizuje poprzez ich skomercjalizowanie, zanim zdążą zagrozić status quo. W tym paradygmacie bunt jest niemożliwy, wszystko zostało przewidziane, przerobione na koszulki, jeszcze zatrute ironią, żeby brońcie bowie nie zostało potraktowane na serio. (Mark Fisher jak zawsze w punkt.)
I takie próby mają miejsce już teraz, gdy solarpunk nawet jeszcze nie zdążył się zrobić bardzo popularny. Zerknijmy na przykład na artykuł Nicoli K. Smith z sierpnia 2021 roku, który opublikowano na stronie BBC. Autorka próbuje w nim zachęcać do połączenia solarpunka z technologicznym przemysłem, pomimo tego, że sama zwraca uwagę na różnice ideologiczne, które zachodzą pomiędzy tymi dwoma grupami.
Daniel Egger is chief commercial officer of Climeworks, a Swiss company which captures carbon dioxide (CO2) directly from the air using machines powered by renewable energy or energy-from-waste. […] Yet despite aiming to tackle climate change and galvanise the wider community, Egger says the firm doesn’t have much knowledge about solarpunk. „It’s not that we don’t appreciate what others are thinking, but the overlay between Climeworks and solarpunk isn’t big.” Perhaps the anarchic connotations of punk are off-putting for some?
Szok i niedowierzanie.
Ale jak pisze Smith,
Solarpunk is at odds with many large tech companies, but it remains a huge and untapped opportunity for both inspiring innovation and communicating new ideas, argue its advocates.
Osobiście widzę w tym jasny przekaz “jak określimy nasze technologie jako solarpunk, to będą atrakcyjniejsze dla ludzi, tylko musimy ten koncept tak ułagodzić, żeby nie podpaść inwestorom”. Ale może to ja.
Inny przykład próby przerobienia solarpunku na ładny, produkt to animacja Dear Alice, którą od 13 lipca 2021 roku obejrzało ponad 120 tysięcy osób. Co tu dużo mówić, jest prześliczna. Piękne, solarpunkowe krajobrazy, sielskość, ale taka futurystyczna, narracja o rodzinie i wartości pracy, muzyka Joe Hisashiego, och jej, nic tylko się zachwycać. Tylko że to jest reklama jogurtu. No trochę smutek, nie ukrywam.
Czy da się zapobiec tego typu przejęciom? Być może nie. Czy to oznacza, ze solarpunk jest skazany na rozmycie, stanie się kolejnym, późnokapitalistycznym trendem?
Moim zdaniem niekoniecznie. Gdy na spotkaniu Solarpunk w Jazdowie puściłam tę reklamę, wszyscy uczestnicy mieli podobne reakcje do mojej: z jednej strony bardzo docenili cały koncept i wizję, z drugiej: bezlitośnie wyśmiali tę część reklamową. Wydaje mi się, że każdy, kto zna ideały solarpunka i się z nimi zgadza, zareaguje podobnie, to znaczy nie da sobie wcisnąć jogurtu tylko dlatego, że miał ładną reklamę. Ale żeby móc stawiać taki opór, trzeba wiedzieć, czym jest solarpunk. Nie tylko na poziomie estetycznym, ale też jako filozofia.
Czynnik trzy: ideologia
Przejęcie przez korporacje nie jest jeszcze najgorszym możliwym scenariuszem. Wyobraźcie sobie, że po te dekoracje sięgają ruchy wręcz faszystowskie.
Ale jak to możliwe, skoro solarpunk jest taki anarchistyczny, antykapitalistyczny i pro-ludzki, pytacie?
No cóż, to właśnie zależy od tego, czy kolektywnie mamy świadomość, że solarpunk powinien być antykapitalistyczny i proludzki (co do dokładnej dawki anarchizmu możemy się spierać). Konserwatyści i ruchy prawicowe coraz częściej sięgają po tematy ekologii i technologii. Jednym z efektów takich działań jest pomysł zwany TRADHUMANIZMEM: to ma być taki posthumanizm, ale konserwatywny. Cytując jednego z propagatorów tej idei:
[…] The idea is that instead of using technology to turn people into freaks with pink hair and prosthetic arms, we should use it to create a future that allows people to express an idealized version of the past.
Ok, ten fragment o dziwakach z różowymi włosami moim zdaniem dyskwalifikuje całą wypowiedź jako coś, co chciałabym komentować poważnie, ale to ja. Wiele osób bardzo chętnie uzna, że tak, futuryzm, ale taki z przeszłością, ale lepszą, bo wyidealizowaną, brzmi jak super pomysł. A dalej w wątku na twitterze autor pisze wprost “Zachód ma za dużo wolności, trzeba im ją ograniczyć” i “wiele osób uważa to za faszyzm, ale…”.
Z mniej jaskrawych przykładów, Klub Jagielloński ma całą serię tekstów “Zielony konserwatyzm”.
Autorzy portalu piszą o niej tak: Mając za przewodnika katolicką naukę społeczną, zastanawiamy się, w jaki sposób „czyniąc sobie ziemię poddaną”, zachowywać w niej to, co najcenniejsze.
Czynić sobie ziemię poddaną… To takie wyrażenie, które kojarzy się jednoznacznie antropocentrycznie i konserwatywnie. Człowiek jako korona stworzenia, wszystko ma mu służyć. Ale… przy odrobinie gimnastyki umysłowej można by powiedzieć, że solarpunk też próbuje to osiągnąć, nie? No bo przecież chodzi w nim o zapobieganie zmianom klimatu, lepsze życie dla człowieka, przyszłość bez konfliktów i katastrof.
Właśnie taki jest problem z hasłami i ogólnie z zatrzymywaniem się na powierzchni komunikatu. Bez dalszego ciągu te zdania mogą znaczyć naprawdę wiele, w tym również to, co nam się nie podoba.
Dlatego jeśli solarpunk ma osiągnąć sukces i zachować to, co jest w nim najlepsze – czyli postawę antykapitalistyczną, inkluzywną, nieantropocentryczną, ale bez odrzucenia technologii i kultury – ludzie muszą wiedzieć również o tym, co jest w jego etosie. A nie tylko, że to przyszłość, w której wszystko jest już dobrze i wygląda tak, tak, i tak. Chodzi o zachowanie pewnego krytycyzmu wobec osób, które mogą próbować sprzedać nam ładny ekofaszyzm nazywając go solarpunkiem. Ale do tego trzeba wiedzieć, jaki ten solarpunk powinien być – nie tylko z wyglądu, ale z serduszka 😀 A najlepiej jeszcze by było, jakby do tego dołożyć własną cegiełkę, czy to poprzez tworzenie takich solarpunkowych historii i projektów, że tak powiem non fiction ;), jakie chcielibyśmy zobaczyć w świecie. Ja nie umiem w tworzenie historii, ale umiem w gadanie o rzeczach, dlatego to właśnie teraz robię.
Na sam koniec chcę zaznaczyć, że nie chcę tutaj minimalizować znaczenia estetycznych doznań w ludzkim życiu, ani też wagi estetyki. Wręcz przeciwnie: symbole i pewnego rodzaju identyfikacje wizualne są bardzo ważne i przydatne w aktywizmie, no i mają duży wpływ na to, jak się czujemy w swoim życiu prywatnym. Chyba nikt nie chciałby żyć w otoczeniu rzeczy, które obrzydzają go samym swoim widokiem. Nie chcę też tutaj temperować ludzi, którzy szukają sposobów na estetyczne wyrażanie siebie – to całkiem normalne i ludzkie.
Po prostu sądzę, solarpunk może – a wręcz powinien – być czymś więcej.
Linki:
Rafał Sowiński, „Wymyślanie przeszłości, wymyślanie przyszłości. Między futuryzmem a nostalgią w mikrogatunkach muzyki elektronicznej”, https://bit.ly/3D5gfpI str. 105-118
Aesthetics Wiki https://aesthetics.fandom.com/wiki/Aesthetics_Wiki
POST, KTÓRY WSZYSTKO ZACZĄŁ, https://missolivialouise.tumblr.com/post/94374063675/heres-a-thing-ive-had-around-in-my-head-for-a
Adam Flynn, „Solarpunk: notatki do manifestu”, tłum. Paweł Ngei, https://alxd.org/solarpunk-notatki-do-manifestu-pl.html
Terry Nguyen, „Trends are dead”, Vox, https://www.vox.com/the-goods/23065462/trends-death-subcultures-style
Nicola K Smith, „What is solarpunk and can it help save the planet?”, BBC, https://www.bbc.com/news/business-57761297
Tradhumanizm na Twitterze, https://twitter.com/rokomijic/status/1339314499397050372
Klub Jagielloński: Zielony konserwatyzm, https://klubjagiellonski.pl/temat/zielony-konserwatyzm/
Jedna uwaga do wpisu “Solarpunk i (mikro)estetyki – gościnnie na kanale Myśleć Głębiej”