ROZKMINY: O INTERPRETACJI MUZYKI INSTRUMENTALNEJ NA PRZYKŁADZIE SKOJARZEŃ Z „PRZESTRZENIĄ”

Interpretacja muzyki instrumentalnej to dla mnie jedna z najciekawszych, choć zarazem najbardziej karkołomnych zabaw intelektualnych, jakie tu opisuję. Bez pomocy śpiewanych słów, albo chociaż melodii – sama intonacja również potrafi nieść wiele informacji – wszelkie potencjalne znaczenia kompozycji mogą się w umysłach słuchaczy rozmyć i uzależnić od kontekstów zewnętrznych: od teledysków aż po tytuł albumu i utworu. Nie znaczy to jednak, że z samej melodii nie da się nigdy nic wyciągnąć.

Weźmy chociażby świeżutką premierę z 23 kwietnia: album Mariusza Dudy „Claustrophobic Universe”. Nie wiedziałam do końca, czego się po nim spodziewać i czy klaustrofobia z tytułu przeniesie się na samą muzykę. Okazało się, że faktycznie już od pierwszych sekund pierwszej kompozycji („Knock Lock”) pojawiają się motywy, które jak najbardziej może kojarzyć się z zamkniętymi przestrzeniami. Mówię tu o sekcji rytmicznej. Utwór zaczyna się od lekko przytłumionego ale dynamicznego rytmu, który może kojarzyć się z pudełkiem, w którym grzechocze jakiś przedmiot. Kolejne uderzenia nieco zmieniają swoja głośność na lewym i prawym kanale (najlepiej to słychać na słuchawkach), przez co możemy się poczuć jakbyśmy byli w środku tego pudełka. Potem wchodzą już motywy bardziej melodyjne (choć wiele z nich wciąż wydaje się polegać bardziej na rytmie niż na melodii), ale to obijanie się gdzieś wciąż ciągle siedzi pod spodem.

W kolejnych utworach ten zabieg się powtarza. Nie w sposób monotonny: w każdym kawałku rytmy brzmią inaczej, nie ma tutaj nudnej repetycji. Ale jednak te rytmy zawsze są takie… ograniczające przestrzeń. Mimo nieagresywnego brzmienia narzucają się uwadze, porządkują czas na sekcje (pam-mikrosekunda ciszy-ts-mikrosekunda ciszy), co zdecydowanie kontrastuje z przestrzennymi ścianami dźwięku czy też rozciągniętymi w dążenie ku nieskończoności nutami, stosowanymi przez wielu muzyków tworzących elektronikę.

Przypuszczam, że faktycznie można je odbierać klaustrofobicznie: ja chyba nie użyłabym tego słowa, bo nie czuję się muzyką Dudy przytłoczona. Wręcz przeciwnie, bardzo dobrze mi się tej płyty słucha. Ale gdy słyszę te niespokojne rytmy w połączeniu z retrofuturystycznymi partiami melodycznymi , mój umysł mimowolnie biegnie do książkowej/telewizyjnej serii „Expanse” i do kontrastu pomiędzy przemierzaniem olbrzymich odległości pomiędzy planetami, a ciasnotą statków, w których się ta podróż odbywa. Mimochodem zaczynam też myśleć o uszczelkach, śluzach, wcale nie tak grubych ścianach statków – o wszystkim, co nie pozwala na ulatywanie tlenu w próżni. I wtedy faktycznie zaczynam rozumieć ten „klaustrofobiczny wszechświat” z tytułu płyty 🙂 Kruchość życia kontra bezuczuciowy kosmos i takie tam.

Tak, wiem, że Duda na bandcampie[1] napisał „kosmos jest tu jedynie metaforą naszej ucieczki od rzeczywistości, ucieczki do miejsca, w którym wyciszamy reakcje na bodźce”. No cóż, mam wrażenie, że trochę by przewrócił oczami na moje skojarzenie z „Expanse”. Sorry… Z drugiej strony, mam poczucie, że to właśnie wewnętrzna emigracja, o której wspomniał Duda, jest najbardziej klaustrofobiczna ze wszystkich możliwych interpretacji, ale to już temat na osobny tekst 🙂

Całkowicie odwrotne podejście do przestrzeni w muzyce przyjął pianista iamthemorning, Gleb Kolyadin, gdy nagrywał album „Water Movements” (też stosunkowo świeża premiera, bo z marca). W zamierzeniu Gleba każda z kompozycji zebranych na tej płycie miała w jakiś sposób oddawać inspirację oceanem Tutaj przyznam wprost: istnieje szansa, że brakuje mi nieco kompetencji, by w pełni odczytać te morskie inspiracje. Gleb ma klasyczne wykształcenie i bardzo mocno z niego korzysta w swej muzyce, a ja klasykę znam w znacznie mniejszym stopniu… Jest więc bardzo prawdopodobne, że umykają mi jakieś aluzje czy sztuczki kompozytorskie, które dla wielbicieli/ek muzyki klasycznej byłyby oczywiste.

Nawet ja jednak potrafię wyczuć, że w utworach Kolyadina jest dużo przestrzeni. Jego pianino nie segreguje czasu, tak jak syntezatory Mariusza. Wręcz przeciwnie: czasem tworzą jedną, wartką melodię, która porywa uwagę słuchacza i się toczy jak jakiś… strumień (ha, te metafory wody faktycznie się tu sprawdzają!), czasem zaś składają się z mniejszej ilości nut, każda z nich jednak ma szansę porządnie wyrezonować. A najbardziej z całej płyty podoba mi się utwór „mirage”, gdzie do pianina dołącza post-rockowa, rozmarzona gitara Vlada Avy… Wtedy to już w ogóle nic tylko się zasłuchać i kołysać do melodii. Tak więc choć może nie słyszę w tej muzyce szumu fal, to zdecydowanie mogę powiązać „Water Movements” z wodą, czy też morzem w sposób pośredni, poprzez skojarzenia z przestrzenią i ruchem.

Tak różne podejścia do kompozycji i to traktowania czasoprzestrzeni w muzyce… Myślę, że nawet jeśli na co dzień nie rozkminiacie specjalnie nad znaczeniem zabiegów kompozycyjnych w muzyce (nie piszę tego osądzając, jak coś! Po prostu każdy mózg lubi się skupiać na nieco innych rzeczach), to od razu usłyszycie różnice między ‘Claustrophobic Universe” a „Water Movements”. Przy czym nie chcę tutaj mówić, że któraś z tych płyt jest lepsza czy gorsza. Wręcz przeciwnie: obie są bardzo dobre i wzajemnie się uzupełniają. A także pokazują, że kompozycje instrumentalne jak najbardziej mogą nieść znaczenia czy też skojarzenia same w sobie.

Wprawdzie pozostaje jeszcze pytanie: na ile moje (nasze?) skojarzenia i interpretacje są faktycznie zawarte w muzyce, a na ile wynikają z informacji zaczerpniętych z paraktekstów: jak już wspomniałam na początku, takie rzeczy jak okładka albumu, tytuł… Już nie mówiąc o wywiadach i teledyskach, nieuchronnie dokładają się do budowania skojarzeń. Ale to nie znaczy, że muzycy wrzucają w swoje utwory dźwięki tak po prostu, bo „ładnie brzmią”. To znaczy, owszem, tak też się zdarza 😀 Ale nie zawsze. A poszukiwanie wskazówek interpretacyjnych w warstwie muzycznej, choć obarczone ryzykiem błędu, jest bardzo inspirujące. Nie twierdzę, że musicie to robić… Ale jak musicie czymś zająć procesor w głowie, to czemu nie czymś takim? Takie rozkminy są miłe i nikomu chyba nie szkodzą 🙂

PS. W ogóle to „Claustrophobic Universe” i „Water Momevement” łączą się w mojej głowie jeszcze z innego względu. Oba albumy są „drugą płytą, którą muzyk wydał pod własnym nazwiskiem”. Kolyadin komponuje dla iamthemorning oraz dla sztuk teatralnych, Duda z kolei jest znany z Riverside i Lunatic Soul, ale jakoś tak… Obaj panowie w pewnym momencie postanowili, że wydadzą coś jako „oni sami”. I w obu przypadkach mam wrażenie, że druga solowa płyta wypadła dużo lepiej niż pierwsza. Nie wiem, o co tu chodzi, ale cieszę się z tego subiektywnie odczuwanego polepszenia.

___________

[1] Linki do obu płyt: https://mariuszduda.bandcamp.com/album/claustrophobic-universe (stąd pochodzi cytat) i https://glebkolyadin.bandcamp.com/album/water-movements

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s