Taniec przeciw dystopii. Rozmowa z Julią Bui Ngoc

Po proteście pod siedzibą TVP, który miał miejsce 18 listopada, powstało wiele viralowych materiałów. I nic dziwnego, bo to, co się tam działo, zaiste wzbudza potężne, aczkolwiek niespecjalnie pozytywne emocje. Jednym z takich materiałów było króciutkie nagranie dwóch tancerek machających artystycznie wachlarzami przed kilkudziesięcioma policjantami (i potem zgarniętych przez tychże policjantów). Filmik ten uderzył mnie bardzo mocno, nawet na tle innych materiałów… Może dlatego, że wyglądał jak ucieleśnienie używanej przeze mnie frazy „dancing in dystopia”. Wymyśliłam ją już jakiś czas temu, na długo przed tym, zanim wykorzystałam ją do zatytułowania audycji… W sumie nie miałam skonkretyzowanego wyobrażenia, co to ma oznaczać, bardziej chodziło mi w niej o pewien zestaw uczuć i postaw składających się na koncepcję miękkiego oporu. Na pewno nie myślałam o czymś TAKIM jak to nagranie. W każdym razie bardzo chciałam dotrzeć do dziewczyn, które miały odwagę tańczyć przed policją (serio, ja bym tam chyba zemdlała) i…udało mi się porozmawiać z jedną z nich. Poniżej przedstawiam zapiski z tej rozmowy wraz z materiałami ilustrującymi.

[Uwaga techniczna: poniżej przedstawiam zredagowany, uporządkowany i skrócony zapis z ponad godzinnej rozmowy. Został on zaaprobowany przez Julię. Od czasu do czasu pojawią się też moje uwagi, mające na celu uściślenie pewnych faktów. Zostaną one oznaczone nawiasami kwadratowymi].

Kim jest osoba z filmiku?

„Nazywam się Julia Bui Ngoc i nie urodziłam się w Polsce. Moja matka jest Polką, mój ojciec jest z Dalekiego Wschodu, z Wietnamu, a wychowałam się jeszcze gdzieś indziej, bo na południu Francji, więc wychowała mnie francuska kultura. […] Nie wiem, jak powiedzieć, ci kim jestem, bo to jest bardzo trudne i ogólne pytanie… Jestem człowiekiem, jestem kobietą, to jest chyba najważniejsze. […] Robię naprawdę różne rzeczy. Jest taniec, skończyłam też magistra na Akademii Sztuk Pięknych i teraz mocno inspiruje mnie i fascynuje sztuka filmowa. Gdy się przeprowadziłam do Polski, nie bardzo mówiłam i pisałam po polsku więc nie miałam szans, by się dostać na reżyserię filmową. Dlatego zdecydowałam się pójść na ASP, tam nie trzeba było umieć pisać, wystarczyło malować i rzeźbić. […] To właśnie na ASP nauczyłam się operować ruchomym obrazem, czyli wideoartem. I tak się zaczęła moja przygoda z kamerą. Z siostrą zaczęłyśmy robić filmy tworząc duet artystyczny Siostry Bui. Moja siostra jest wziętym architektem, buduje Warszawę 😉 Obydwie siedzimy w dwóch światach. Ona – architektura i film, ja – szkoła tańca i film.

O tańcu z wachlarzami bojowymi i szkole

„Mój ojciec jest mistrzem Kung Fu Wushu i Tai Chi Chuan i od małego musiałyśmy trenować sztuki walki i zdobywać te złote medale, ja i moje dwie siostry. Byłyśmy bardzo ostro trenowane przez ojca, który też przeszedł ostrą szkołę. Przyszedł czas kiedy się zbuntowałam i poszłam do szkoły baletowej. Po paru latach zrezygnowałam z niej i trafiłam do polskiego teatru.[1] W tym teatrze połączyłam taniec i sztuki walki. Miałam tam przestrzeń, gdzie mogłam wrócić do źródeł i pracować nad tajemną sztuką walki, o której ojciec mi opowiadał jako legendy. W tej sztuce kobiety pokonywały wroga za pomocą sztuki walki i sztuki uwodzenia. Po latach wypracowałam taniec, który nazwałam Tańcem z Wachlarzami Bojowymi. Wachlarz służy jako kobiecy rekwizyt, w którym ukryta jest broń i jednym ruchem pozbawia życia. To samo dotyczyło techniki, którą opracowałam.

„-Teraz od 12-13 lat prowadzę Szkołę Tańca z Wachlarzami Bojowymi. To jest szkoła tylko i wyłącznie dla kobiet. Chodzi o to, żebyśmy czuły absolutną swobodę, byśmy nie musiały się martwić, że ktoś będzie oceniać jak wyglądamy, jaką mamy budowę ciała. Obecnie pojawiła się nowa członkini, P., która urodziła się jako mężczyzna, ale jest z nami jako kobieta…

– Właśnie się miałam o to zapytać, więc fajnie, że o tym wspominasz.

– Tak, w momencie, gdy ktoś urodził się jako mężczyzna, natomiast ma duszę i umysł kobiety, to jak najbardziej też zapraszamy. Ważne jest to, żebyśmy my, kobiety, podczas treningów nie musiały myśleć, czy jesteśmy oceniane czy nie. […] Jednak to ciało inaczej jest odbierane… Trochę w kozi róg się zapędziłam, ale…

– Chyba wiem o co chodzi… żeby nie czuć męskiego spojrzenia i się nie dyscyplinować przed nim.

– Tak, dokładnie. Co do szkolenia, które proponuję, najważniejsze jest to, by nie używać siły, tylko inteligencji i świadomości. Od tego zaczynamy: od świadomości, otwarcia umysłu i zmysłowości. Jak rozmawiam z dziewczynami to pierwszą i najważniejszą lekcja nie jest to, jak dokonać ruchem ciosu, tylko jak dotrzeć do poczucia własnej wartości. To jest najważniejsze w naszej szkole: budujemy poczucie własnej wartości, świadomości i tego, że każda kobieta jest piękna. Wystarczy spojrzeć na historię sztuki, na historię kanonu kobiecego piękna, by zobaczyć, jak się zmieniał na przestrzeni wieków. Piękno ma nieskończoną ilość oblicz. I to jest baza, która próbujemy w sobie wypracować, żeby wydobyć tę moc, to piękno i tę zmysłowość.”

Od tańca do aktywizmu

„- Mówisz o tańcu, mówisz o filmach… To można traktować różnie: jako zupełnie oddzielone od prawdziwego życia, jako sztukę eskapizmu, coś dla siebie, co nie ma nic wspólnego ze światem zewnętrznym. Ale wy wychodzicie z tym na zewnątrz i protestujecie tańcząc.

Chciałam się spytać, skąd ten pomysł, żeby protestować akurat w ten sposób? Bo jest dużo powodów do protestowania, ale dlaczego akurat robisz to poprzez taniec? Skąd ta inspiracja?

– To jest ważne pytanie. Ciekawe jest to, że wcześniej zupełnie nie zajmowałam się sztuką zaangażowaną społecznie, bo mi było dobrze i czułam się bezpiecznie w Europie. Europa jest takim rajem na ziemi. Bezpłatna opieka medyczną do 18. roku życia, darmowe studia. Kultura wspierana przez państwo… pod tym względem Europa jest niezwykła. To miejsce dające ogromne poczucie wolności […]. I w takiej Europie było mi dobrze.”

„- Ja przyjechałam do Polski, jak było już w miarę dobrze, wszystko pięknie kwitło.

– Czyli w latach 90.?

– Tak, koniec lat 90. i początek dwutysięcznych. Wtedy byłam w teatrze, podróżowaliśmy po świecie… Pierwszy moment, w którym poczułam, że trzeba o czymś mówić głośno, to kiedy zauważyłam, jak nasza planeta zaczyna być zagrożona. Przez brak świadomości. I przyszedł ten moment, kiedy stwierdziłam, że może czas spróbować uświadomić coś za pomocą sztuki? Tańca? Wachlarza?. Zaczęłyśmy tańczyć dla klimatu.

– Widziałam zdjęcia z zeszłego roku i z tego roku, z marszu…

– Tak, od dłuższego już czasu współpracujemy z organizacją Extinction Rebellion. Wspaniała organizacja, bardzo świadoma, mądra i inteligentna, która jest w jakimś sensie apolityczna. W jakimś sensie, bo nie da się być zupełnie apolitycznym, gdy walczymy o lepsze jutro w zakresie ekologii, potrzebujemy zmian w normach społecznych i systemie zarządzania.

A skąd się wzięło zaangażowanie? Chciałyśmy uświadomić ludziom, co się dzieje. Nasz pierwszy performans był o ptakach, które przez człowieka wyginęły Stworzyłyśmy choreografię, w której każda z tancerek reprezentowała ginący gatunkowy ptaków. Zatańczyłyśmy przed Sejmem, Justyna Jare przez megafon wymieniała ptaki: ich nazwę łacińską, nazwę potoczną, oraz w którym roku i z jakiego powodu wyginęły. Tych ptaków jest dużo. Wykonałyśmy bardzo smutny taniec, taniec śmierci. Tak się zaczęła nasza przygoda z tańcem, który pomaga uświadomić ludzi.

Bo są ludzie, którzy są leniwi… Im się nie chce czytać artykułu, albo słuchać rzeczy, które wymagają myślenia. Sztuka, taniec, ułatwia ten dialog. Wystarczy spojrzeć na dzieci: jak trudno i jak łatwo zarazem jest przyciągnąć ich uwagę. Ludzie są jak dzieci. Jeśli coś jest nudne, nie będzie oglądać. A Wachlarz jest efektowny.

Miałam nadzieję, że na tym się skończy. Ale niestety nagle rząd chce ograniczyć wolność kobietom. To jest rzecz, na którą absolutnie nie mogę się zgodzić, zwłaszcza jeśli mówimy o filozofii naszego tańca, bo to jest podstawa, wolność, to że decydujemy o sobie i naszej przyszłości. Ciężko było się z tym zgodzić i nie zatańczyć i nie powiedzieć nie.

„[…]- A czy ktoś w twojej szkole miał coś przeciwko temu, że zaangażowałyście się w protesty i to grupowo? Czy wszyscy się zgodzili?

– Nie, nie. Oczywiście. To było dosyć trudne i ja się nad tym długo zastanawiałam. Jak protestowałyśmy dla klimatu, to w ogóle nie było żadnych problemów. Ale tutaj pojawił się problem. Nie chciałam urazić niczyich odczuć religijnych dlatego musiałam najpierw podjąć się trudnego dialogu, z szacunkiem opowiedzieć o naszej walce tak, żeby każda nie zgadzająca się z nami osoba mogła spokojnie po cichu, bez urazy i w przyjaźni odejść. Nie myślimy wszyscy tak samo, ale staramy się darzyć wzajemnym szacunkiem, to jest dla nas wartość. To, co my próbowałyśmy… Nie wiem, czy widziałaś nasz wideoart…

– Ten z Wisłą?

– Z Wisłą.

– Tak, widziałam.

W tym wideoarcie chciałyśmy pokazać, że chodzi nam właśnie o połączenie brzegów. Nie atakujemy ludzi, tylko chcemy dojść do dialogu. To jest dla nas ważne. W sztuce wojny im więcej wiesz o przeciwniku, tym większą masz przewagę. W naszej sytuacji próbujemy zrozumieć drugą stronę nie po to, żeby walczyć, ale żeby stworzyć dialog i dojść do porozumienia. Mam poczucie, że sztuka może być dobrym komunikatorem. Oczywiście jest to długa i trudna droga. Jest mi smutno, że Polska tak się spolaryzowała. Mam nadzieję, że jeszcze się zjednoczy. Polacy kochają wolność a przecież nam chodzi właśnie o „wolność.”

O Strajku Kobiet

(jako ruchu społecznym, nie jako organizacji OSK)

To co się wydarzyło to jest świat młodych ludzi, których podziwiam, są wspaniali. Mają siłę, są świadomi tego, co się dzieje i będzie działo. Ja jestem ich wielką fanką tych młodych ludzi, mocno trzymam kciuki za nich. Podziwiam ich za to, że zmieniają świat: ekologia, prawa kobiet, #MeToo… Oni są jak taki Heglowski „pochód Ducha świata” [śmiech].

W zespole mamy również dużo młodych studentek, mają tę siłę i determinacje szalenie mi się to podoba.

Do Strajku Kobiet zaprosiłam dziewczyny, żeby wspólnie manifestować, za pomocą sztuki. Krzyczeć będą młodzi i oni naprawdę są w tym świetni. Mają siłę, są tą masą, mogą przeklinać, mają absolutne prawo do tego. My jesteśmy z wami, będziemy protestować, za pomocą sztuki i tańca, o to samo walczymy, co wy.”

O sytuacji z 18 listopada

„To była taka sytuacja, że manifestowaliśmy i policja rozbijała protestujących na mniejsze grupy, tworzyła kordon, zamykała ludzi w małych przestrzeniach i ściskała. Ludzie zaczęli panikować i z Moniką stwierdziliśmy… Jeszcze byli tam wspaniali bębniarze Samby, w tym nasza Jola, i stwierdziłyśmy, że może zatańczymy, to troszeczkę rozluźni atmosferę. Nie wiem, czy to pomogło, nie zdążyłyśmy za dużo zatańczyć, bo nas zgarnęli. Nie wiem, czy to nie wywołało większej paniki niż to, co chciałyśmy zrobić.”

[Uwaga odautorska: zdaję sobie sprawę, że wielu czytelni-cz-kom poniższy fragment się nie spodoba, bo obecny dyskurs o policji jest dużo ostrzejszy niż to, co powiedziała Julia. Z drugiej strony ja nie patrzyłam się policjantom w oczy 18 listopada, bo siedziałam w domu, więc tym bardziej nie czuję się uprawniona do krytykowania czyichś prywatnych wrażeń z tamtego dnia. Tak więc wiecie… Dyskusja w komentarzach jest okej, ale proszę o wyczucie :)].

„Nie mogę za dużo mówić, bo była jeszcze Monika i nie zapytałam się jej, ile mogę szczegółów powiedzieć. Ale mogę powiedzieć jedną bardzo ciekawą i smutną rzecz: jak wcześniej protestowałyśmy, były trochę mniejsze restrykcje COVID-owe, to policja miała zupełnie inne podejście. Parę razy wyszłyśmy na ulicę, parę razy zrobiłyśmy pochody, które widać w wideoarcie. Wtedy policja nam pomagała. Na przykład idziemy środkiem ulicy i nagle policjantka wskakuje do radiowozu i zatrzymuje samochody, żebyśmy mogły swobodnie przejść. […] A co się wydarzyło w środę? Wszystkim wiadomo było, że zmieniono szefa policji. W środę było już zupełnie inne nastawienie policji wobec protestujących. To była zeszła środa [18 listopada]. I to było bardzo smutne. Policja była ściągana z całego kraju. Ci policjanci, którzy nas wtedy zgarnęli, byli z Gdańska. Z jednej strony starali się być mili, ale z drugiej strony to było coś koszmarnego. Próbowali wywołać panikę, zamknęli nas. Czekaliśmy trzy godziny. To było bardzo niemiłe, bardzo niekomfortowe. Próbowali wyciągnąć od nas różne informacje. Ale też nie do końca wiedzieli, co z nami zrobić. Obserwowałam ich, rozmawiałam z nimi i czuję, że oni nie do końca chcieli robić to, co robią. […] Z jednej strony starali się być bardzo mili ale z drugiej strony robili rzeczy absolutnie karygodne, takie że nie rozumiesz, dlaczego to się dzieje. Myślę, że było im tak samo źle, jak nam. Nie wszystkim. Tam byli tacy policjanci, którzy bardzo się cieszyli, że mogą nam zaszkodzić, ale było też paru takich, którzy byli bardzo zagubieni. Dlatego mam problem, żeby ich oceniać. Widzę, że oni wykonują rozkazy i widzę, że są w bardzo złej kondycji emocjonalnej, umysłowej… w fizycznej są dobrej [śmiech].

– Jest w porządku, wszystko jest okej. Jest w porządku… […] Wiadomo, to było potworne. Przewaga fizyczna, przewaga większości, to było koszmarne dla obydwu stron. Atmosfera była fatalna, wszystko było bardzo złe. Próba zastraszania nas była bardzo zła. Pokazuje tylko, jak zagubiony jest nasz kraj”.

Co dalej?

„- Czy to cię zniechęciło do protestowania, czy wręcz przeciwnie?

– To dało mi do myślenia. […]. Ja na szczęście mam możliwość protestować w inny sposób, za pomocą sztuki. I my teraz pracujemy, nikt jeszcze o tym nie wie, robimy malusieńki projekcik, w który zaangażowałam już parę osób, z nadzieją, że ono fajnie wyjdzie. Będziemy nawiązywać do komiksu, do świata superbohaterów… Kreujemy teraz taką superbohaterkę i myślę, że taka forma protestu będzie teraz u nas występować. Chociaż nie ukrywam, że w sobotę [28 listopada] jest kolejna akacja i nie zabraknie nas… Więc to oczywiście równolegle będzie się dziać.”

[Uwaga odautorska: na powyższym filmiku z 28 listopada można zobaczyć wachlarze bojowe tańczące naprzeciwko willi Jarosława K. na Mickiewicza 🙂 Kolejny występ miał miejsce 13 grudnia: (link) ]

„Natomiast teraz policja zrobiła się ostra i myślę, że to jest czas, by ostro działać. Już nie chodzi tylko o wychodzenie na ulice, trzeba się starać robić jeszcze więcej. Jak mamy znajomych z zagranicy, to też uderzać. Zrobiłyśmy taką akcję, Nieme Szaty Królowej, brałyśmy w niej udział, to dzisiaj została wykorzystana/zapożyczona i przedstawiona w Brukseli pod Komisją Europejska. Możemy działać za pomocą kontaktów, rozmowy za granicą i zadziałać jakoś inaczej, żeby to zmienić. Strajk Kobiet ma mądre postulaty, nad którymi warto się pochylić.

– Właśnie się chciałam ciebie spytać, co byś doradziła ludziom, którzy boją się wychodzić na ulicę. Czy to ze względu na policję, czy ze względu na COVID, to też jest poważne zagrożenie…

– Ja mam takie wrażenie, że teraz jesteśmy w potężnej nowej erze, erze internetu, w której za jego pomocą można dotrzeć do całego świata… I tutaj myślę, że to jest ta droga. I wy, młodzi ludzie, macie instagramy, macie TikTok, macie twittery, facebooki, messengery, whatsappy, tego jest mnóstwo.”

[Uwaga odautorska: ze względu na zagrożenie inwigilacją internetową polecam raczej Signal i Protonmail. Natomiast media społecznościowe niewątpliwie również stanowią ważne kanały informacyjne, chociażby ze względu na ich zasięg. Tylko może lepiej nie odsłaniać w nich wszystkich swoich kart, że tak powiem 🙂 ]

„I myślę, że to co możecie zrobić, to stworzyć potężną sieć informacyjną, żeby jak będzie trzeba tłumnie wyjść, to żeby to zrobić. I to jest wspaniałe. Teraz faktycznie, policja zrobiła się agresywna, COVID szaleje, dużo jest sytuacji, które nie pozwalają na podróże, ale mamy ten Internet. I nie bójmy się go wykorzystać, nie bójmy się o tym mówić, nie bójmy się w nim działać. Podawać sobie dalej informacje, pokazywać, na co się nie zgadzamy, żeby o tym nie zapomnieć.

– Czyli taka oddolna solidarność?

– Tak, oddolna solidarność… To jest to, czego brakowało w czasach PRL-u. Wtedy były teczki, trzeba było szybko biegać, a teraz mamy takie potężne narzędzie. […] Myślę, że tu chodzi o świadomość ludzi. Żeby dotrzeć do zamkniętych ludzi w bańkach, do ludzi, którzy są przekonani, że świat wygląda, jak ich w bańkach, żeby jakoś… ja jeszcze nie wiem jak, widzę to za pomocą sztuki, ale pewnie są różne drogi… żeby wyjść ze swojej bańki i zarazić tę drugą bańkę, pokazać że, tu chodzi o coś więcej, przestańmy się tak nienawidzić. Tu chodzi o naszą wspólną wolność. Niedawno były robione sondaże o poparciu strajku kobiet…

Widziałam, że 70% badanych popiera. (link)

– I większość z tego, to są młodzi ludzie. Dlaczego? Bo młodzi ludzie korzystają z internetu, w przeciwieństwie do wielu starszych ludzi, którym jedynym medium to TVP. Teraz trzeba naprawdę mądrze działać, nie bać się rozmawiać, nie bać się próbować pisać, szukać dialogu. Ja widzę ogólny potencjał, by zarażać ludzi nową myślą.

– To, co mówisz, jest bardzo bliskie mojej intuicji i temu, co staram się robić. Nie wiem, z jakim efektem, ale każdy orze swoje pole…”

O feminizmie i silnych kobietach

„Moja polska babcia, Krystyna Starczewska, w czasach PRLu aktywnie działała w podziemiu, była czołową opozycjonistką, była redaktorem naczelnym KOS-u, brała udział w obradach okrągłego stołu. Ryzykowała swoim życiem i swoją rodzinę, by móc wyciągnąć Polskę ze szponów ZSRRu. Dokonała z dziadkiem i z innymi osobami czegoś niezwykłego. Udało im się wyrwać Polskę z tych szponów. To silna postać, taka żywa legenda. Mam nadzieję, że kiedyś z siostrą zrobimy film o mojej babci, bo jej historia jest jak szpiegowska produkcja prosto z Hollywood”.

„- Mówiłaś, że podobają ci się ruchy MeToo, ale też mówiłaś, że przedtem dobrze ci się w Polsce żyło… Mam takie pytanie, czy wcześniej czułaś potrzebę, żeby określać się jako feministka, czy to przyszło razem z protestami? Nie wiem, czy tak się określasz, ale…

Myślę, że każda kobieta w Europie, każda, która idzie do urn na wybory, jest feministką. Kobieta, która mówi, że nie jest feministką, a idzie głosować do urn, nie rozumie, co to znaczy być feministką. To jest kluczowe. Też… ja wiem, że to może być dla kogoś kontrowersyjne, ale każda dziewczynka, która pójdzie do szkoły i siedzi obok kolegi i uczy się matematyki, też jest feministką. Bo kiedyś dziewczynki nie miały możliwości nauki. To dzięki sufrażystkom, dzięki wspaniałym ruchom kobiet, możemy głosować i mamy możliwość uczenia się. Więc to chyba nie jest pytanie do mnie, tylko jak rozumiemy feminizm… Jak najbardziej uważam siebie i wszystkie kobiety wokół mnie za feministki. Może nie są świadome, ale są.

– W tym pytaniu chodziło mi o to, że zauważyłam u niektórych znajomych taki przeskok myślowy, właśnie z powodu obecnych protestów… Mam znajomych bardzo zaangażowanych, samookreślających się jako feminiści-lewacy, ale też mam takich, którzy dopiero teraz jakoś poczuli potrzebę, by bardziej wyrażać swoje poglądy, zmienili swój sposób mówienia o tych rzeczach… Jakby dopiero ta sytuacja z prawem aborcyjnym tak nimi wstrząsnęła. Dlatego byłam ciekawa, jak to u ciebie się rozwijało.

– U mnie przebiegało to tak, że zawsze gdzie była potrzeba, to walczyłam o równe prawa, nie tylko i wyłącznie dla kobiet, ale też dla mniejszości, czy to LGBT czy też narodowościowych, politycznych. Trzeba pamiętać, że jestem z rodziny, w której kilka razy byliśmy uchodźcami politycznymi, więc każdej mniejszości, która jest krzywdzona, ktoś musi pomagać”.

O muzyce, sztuce i szukaniu inspiracji pomimo mrocznych czasów

„Bardzo mnie fascynuje temat, jak muzyka przenosi się na nasze afekty i emocje i na nasze ciało, i dosłownie zmienić nastrój. Na przykład nawet jeśli w głowie jest w porządku a muzyka nas przytłoczy, to nastrój potrafi nam się pogorszyć. I to jest dla mnie niesamowite. Od razu zadam kilka pytań, a ty odpowiesz, jak ci będzie najwygodniej… Po pierwsze, do jakiej muzyki tańczycie na protestach? Jaki to jest typ dźwięków? Jakie ma wywoływać ruchy ciała i jakie emocje? Po drugie: jak tańczenie na ulicy różni się od tańca w kontekście artystycznym? Jak to odbierasz tak w środku? I na ile są to uczucia pozytywne, którymi można się dzielić z innymi? Czego inni powinni ludzie w sobie szukać, żeby też tak pięknie protestować?

– No dobrze, to jest dużo pytań… Ale masz rację, oglądałam taki piękny dokument o muzyce, SCORE z 2016 tam był fragment o tym jak wpływa na układ nerwowy. Były pokazane badania neuronowe jak muzyka potrafi wywołać gęsią skórkę. Coś niezwykłego.

Jak robimy spektakle, zależy nam przede wszystkim, żeby muzyka była na żywo, tu i teraz. Wtedy do współpracy zapraszam… same kobiety też, muzyczki, Olę Gronowską, Patrycję Napierałę i Justynę Jary. Dziewczyny śpiewają, grają na bębnach i różnych instrumentach. W zależności od spektaklu muzyka się zmienia. Ważne jest dla nas, by oddać klimat. Jak jest spokój, to wprowadza harmonię. Gdy mamy, wchodzą bębny, mocny rytm. Tak samo, jak wyszliśmy na ulicę spod pomnika Syreny, mieliśmy muzykę na żywo… I wtedy używaliśmy bębnów szamańskich, bo są bardzo łatwe w obsłudze. Trzyma się je w jednym ręku i się bębni, bardzo łatwo jest z nimi podróżować. Muzyka na żywo jest dla nas najważniejsza, ona tez od razu wpływa na człowieka.

Natomiast ćwiczymy do muzyki z Spotify, ćwiczymy do bardzo różnej muzyki. Na przykład czasem robię rozgrzewkę do jazzu Dave Brubeck – Take Five, rozciąganie robię bardziej do muzyki etnicznej. Tańczymy do muzyki współczesnej, ostatnio robiłyśmy całą choreografię do piosenki Views Nogi Erez czy Sevdalizy. Czasami też zrobimy całą rozgrzewkę do super popu, jak np. Billie Eillish. Jesteśmy otwarte na różne nastroje. Natomiast spektakle to już muzyka na żywo. […]

Ale na przykład jak wychodzimy na ulicę, to potrzebujemy bębnów. Tak samo jak w wojsku, w starej sztuce wojennej byli bębniarze, którzy zagrzewali do walki muzyką. To daję tę moc…

I oczywiście, gdy się zastanawiam nad ruchem, to często wychodzę od muzyki, muzyka mnie prowadzi. Miałam taki okres, dość długo to trwało, że chodziłam na imprezy techno, gdzie ta muzyka wprowadzała mnie w trans. Wchodząc w ten trans, tak jak w tańcach w Afryce, pojawiają się podświadome gesty, które później próbuję odtworzyć w sali. Dlaczego te imprezy techno były dobre? Po pierwsze jest tam ciemno, po drugie osoby, które tam są szanują cudza przestrzeń, po trzecie można trafić na dobrą muzykę elektroniczną. Tam się raczej nie pije alkoholu, więc ludzie nie mają tej potrzeby łapania i dotykania innych. Potrafiłam iść na taką imprezę i wejść w pięciogodzinny trans i wychodziły z tego niesamowite podpowiedzi prosto z serca, których później używałam do choreografii. Ale to jest trudne, by znaleźć/trafić na dobrą imprezę techno, gdzie muzyka porywa serce.

– Aż sama zatęskniłam za dobrymi imprezami tanecznymi… A jak z tym odczuciem tańca? Chodzi mi głównie o protesty, no bo to też jest sytuacja dość ekstremalna… Czy różni się od tańczenia na scenie, i jak? I co można z takiego doświadczenia wyciągnąć?

– Całkowicie się różni. Na protestach ciężko wręcz nazwać to tańcem, ale ja jednak się będę upierać przy tej nazwie. To jest zupełnie coś innego, to czysta improwizacja w zależności od improwizacji ten ruch jest inny…[…] Jak robimy spektakl, to od początku do końca mamy narrację i próbujemy ją przekazać. W protestach mamy myśl jedną, którą unosimy za pomocą wachlarzy. Są symbolem kobiecej broni, trzaskają, wydają głośny dźwięk i mają zupełnie inne zadanie, pokazanie protestu, niezgody. Jeszcze coś innego jest jak tworzymy wideoart czy film.

– To prawda, nawet na filmiku ten trzask słychać. Ten wachlarz jest bardzo efektywnym narzędziem robienia hałasu!

– Tak to bardzo dobre narzędzie do protestowania.

– Ja wciąż nie mogę wyjść z szoku, że to przejście od w kiepskiej ale w miarę stabilnej sytuacji do protestów na ulicach i wychodzenia z numerem prawnika na ręku, że to stało się tak bardzo nagle…

– Ale bardzo dobrze, że stało się nagle i że mogliśmy wszyscy wyjść na ulicę, z nadzieją, że to coś zmieni. Wybory mamy za trzy lata, mam nadzieję, że ludzie… Myślę, że cała nadzieja jest w młodych ludziach, którzy nie zapomną i będą o tym przez trzy lata przypominać.

– I że przetrwamy jeszcze jakoś te trzy lata. To też by było miłe.

– No tak, przetrwać. Ale oni już szaleją totalnie…

– Właśnie, czy myślisz, że sztuka pomoże też nam przetrwać jakoś? Żeby nie spłonąć w ogniu jednego protestu i nie dać się zajechać.

– Oczywiście, że tak. Nawet na początku kwarantanny można było zaobserwować jak ludzie zaczęli masowo oglądać Netflixa. Nie wyobrażam sobie ludzi, którzy nie słuchają muzyki albo nie czytają książek, w wolnej chwili. Istnieje ogromna potrzeba, żeby się oderwać od tego mroku. Bardzo często ludzie nie doceniają roli sztuki, ale wystarczy spojrzeć na historię, by zobaczyć, ile wiemy dzięki sztuce.Sztuka ma wiele różnych zadań, może uświadamiać, pomóc zapomnieć, zadawać niewygodne pytania albo porwać do innych krain”.

[To już koniec rozmowy. Raz jeszcze dziękuję Julii za to, że poświęciła mi swój czas i trzymam kciuki za dalszą działalność, artystyczną i aktywistyczną. Mam nadzieję, że ten wywiad będzie miał nie tylko wartość kronikarską, ale też że zainspiruje do walki o nasze prawa… Naturalnie w taki sposób, który będzie z wami w największej zgodzie.]

________

[1] Uczciwość kronikarska (oraz fakt, że te informacje są dostępne w sieci i jak o tym nie wspomnę, może to wrócić w jakiejś niepożądanej dyskusji) nakazuje mi dodać, że chodzi tutaj o teatr w Gardzienicach, o którym ostatnio mówi się dużo w kontekście mobbingu, toksycznych relacji i wykorzystywania seksualnego. Na szczęście Julię ominęły złe rzeczy, które się tam działy.

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s