RAPORT Z PRZESŁUCHANIA: Fear Inoculum (30/08/2019)

[2 września 2019]

Śmiesznie. Myślałam, że nowy album Lany mi się spodoba, a nowy album Toola – nie. Wyszło trochę inaczej. Możliwy wniosek numer jeden: do każdego tworu muzycznego należy podchodzić ze świeżą głową. Możliwy wniosek numer dwa: tak naprawdę o naszym guście nie stanowią wykonawcy, gatunki, ani konkretne zabiegi muzyczne, tylko dużo mniej uchwytna „energia”.

***

Do najnowszej płyty Toola podchodziłam bardzo źle nastawiona. Po części dlatego, że to jest Tool*, a po części dlatego, że mój Towarzysz Muzycznych Podróży™ przesłuchał ten album przede mną i wysłał mi dość miażdżącą recenzję**. Gusta moje i mojego Towarzysza pokrywają się w 90%, ale nie tym razem.

Zastanawiam się, w czym tkwi różnica między tą płytą a poprzednimi. To nie jest tak, że zespół dokonał tutaj jakiejś brzmieniowej rewolucji. „Fear Inoculum” jednak jest utrzymane w nieco innym rytmie: jest wolniejsze i nieco mniej prowadzone gitarą. Groove opiera się na basie, hipnotyzuje zamiast atakować zmysły. Panowie z Kalifornii korzystają do tego z licznych ambientowych ozdobników. Japonizmy z tytułowego kawałka, odgłosy nakręcanych mechanizmów w „Pneumie”, instrumentalne zaśpiewy z „Litanie contre la Peur”, morze w „Descendant”… Uwielbiam takie drobiazgi, wprowadzające dodatkowe warstwy nastrojów. A te króciutkie przerywniki pomiędzy długimi utworami przypominają mi ambientowe cukierki dla mózgu.

Kolejna cegiełka do pozytywnego wrażenia: „Pneuma” ma taki ładny, panteistyczny tekst! Nigdy nie spodziewałam się, że Maynard może napisać ładny tekst. Ciekawy, niepokojący, owszem, ale ładny? Zaryzykowałabym wręcz określenie „uspokajający”? Świat stanął na głowie.

Żeby nie było zbyt kolorowo, reszta tekstów zdecydowanie wpisuje się w tradycję „Maynard to chory pojeb, który lubi trudne słowa”. W dodatku końcówka albumu wróciła muzycznie do utartej Toolowej agresji, której nie znoszę na poziomie komórkowym. Ale i tak muszę przyznać, że słuchało mi się tej płyty nad wyraz przyjemnie, a do niektórych utworów planuję nawet wracać.

UWAGA: Powyższa opinia powstała na podstawie pierwszego przesłuchania albumu. W związku z tym niemal na pewno ulegnie pewnej modyfikacji w przyszłości. Uważam jednak, że warto spisywać pierwsze wrażenia i potem je porównywać z dalszymi refleksjami. To dobre ćwiczenie dla mózgu, który lubi „nadpisywać” wspomnienia.

___
*Jak już raz tu pisałam, Tool jest dla mnie dość… niekomfortowy.
**Można ją streścić jednym słowem: „NUDA”.

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s